Na wstępie chciałam
powiedzieć że od tego rozdziału potrzeba przynajmniej 5 komentów
do następnego. A teraz piszemy :-)
~dalsza perspektywa Katherin
Siedziałam na łóżku i
płakałam w poduszkę. „Dlaczego wszystkie rozłąki muszą tak
boleć? A może po prostu to ja jestem zbyt słaba?” zadawałam
sobie takiego typu pytania przez cały czas. Kiedy do mojego pokoju
ktoś wszedł nawet nie zwróciłam na niego uwagi. Miałam
wszystkich dosyć.
~perspektywa Harry'ego
Kiedy wszedłem do pokoju
Kat totalnie mnie zignorowała. Zresztą nie dziwię się bo płakała.
-Hej. Co się
stało?-zapytałem.
-Nie ważne.
-Jednak ważne skoro
płaczesz. Powiedz mi proszę.
-No dobra. Kojarzysz
Justin'a Biber'a?
-Jasne. Niall za nim
przepada.
-No to był mój kumpel.
Znałam go jeszcze kiedy nie był sławny. Tak szczerze to go
kochałam...
Dobra. To bolało.
-A coś jeszcze do niego
czujesz?-zapytałem. Musiałem mieć pewność, że mnie kocha.
-Teraz i owszem. Nienawidzę
go.
-Czemu?
-Kiedyś po prostu wyjechał.
Bez żadnego choćby „Pa”.
Kat zaczęła płakać
jeszcze bardziej. Już rozumiałem jej ból. Przytuliłem ją. Przez
dobre 10 min. siedzieliśmy w bezruchu. Szeptałem jej we włosy że
to minie. W pewnym momencie spojrzała na mnie, a ja delikatnie ją
pocałowałem.
~perspektywa Liam'a
Jestem pod szpitalem...razem
z Victorią. Nagle zadzwonił jej telefon.
-Muszę iść. Znowu coś z
Kat. Dasz sobie radę?-zapytał kiedy skończyła rozmowę.
-Mamuś jestem już dużym
chłopcem dam sobie radę.
-No wiesz...
-Co? Poważnie gadasz jak
moja matka.
-Oj tam, oj tam. Lecę.
-To leć.
Cieszyłem się że mogłem
pobyć sam z Emily. Udałem się do jej sali. Jak zwykle usiadłem na
krześle obok łóżka.
-Emily...-zacząłem. Zawsze
do niej mówiłem kiedy byłem z nią sam.-Strasznie cie przepraszam
za to co się stało. Nie znoszę nikogo ranić...a szczególnie
ludzi na których mi zależy. Bardzo mi na tobie zależy bo cię
kocham...
W tym momencie usłyszałem
że dziewczyna coś do mnie mówi.
-Ja ciebie też-powiedziała
ledwo dosłyszalnym szeptem. Pobiegłem po lekarza. Wszyscy tak jak
ja byli w szoku. Obdzwoniłem chłopców i dziewczyny po kolei.
-Emily się obudziła.
Przyjedź tu natychmiast.
Powtarzałem co telefon.
Wszyscy już po ok. 10 minutach byli w szpitalu. Z sali Ems wyszedł
lekarz i oznajmił że dziewczyna jest w świetnym stanie, ale lepiej
dmuchać na zimne i tylko jedna ewentualnie dwie osoby mogą do niej
wejść. Zdecydowali że ja mam iść sam. Wszedłem do sali i
ucieszyłem się widząc Emily uśmiechająca się do mnie.
Jakiś czas wcześniej
~perspektywa Emily
Gdzieś leżałam. Nie
mogłam, a raczej nie chciałam nic zrobić. Słyszałam głos
Liam'a. Mówił że mnie kocha.
-Liam. Ja cię tez cię
kocham-odszepnęłam mu bo tylko na to było mnie w tej chwili stać.
Chwile później pojawił się lekarz. Wypytywał mnie jak mam na
imię itp. Kiedy wyszedł już mogłam mówić. Usiadłam wygodnie w
łóżku i uśmiechnęłam się bo zobaczyłam Liam'a.
-Hej-powiedziałam ciut
szerzej się uśmiechając.
-Hej-odparł i usiadł na
krześle przy łóżku.-Dobrze się czujesz?
-Tak. Nawet bardzo...A tak
właściwie to co się ze mną działo? Bo ostatnie co pamiętam to
ból.
-Dłuższy czas leżałaś
tutaj. Byłaś w śpiączce.
-Ach-westchnęłam.-A kiedy
mnie wypuszczą?
-Już byś chciała do domu.
-No-przyznałam się. Nigdy
nie lubiłam szpitali. Kojarzyło mi się to z bólem i cierpieniem.
A poza tym te szpitalne łóżka, pokoje. Coś strasznego.
-Jeszcze nie wiem. Ale myślę
że za jakiś tydzień?
W tym momencie wszedł
lekarz.
-Mamy dobre wieści. Za
tydzień będziemy mogli panią wypisać.
-Dziękuję panie doktorze.
A czy moi przyjaciele mogą wejść?-zapytałam błagalnie.
-A czuje się pani na siłach
żeby spotkać się z tą bandą?-zapytał po czym się roześmiał.
Fajnie. Trafił mi się lekarz z poczuciem humoru.
-Dam sobie radę.
-W takim razie niech wejdą.
-Zawołam ich-zaofiarował
się Li. Wyszedł z sali.
-Tylko niech pan chwilę ze
mną zostanie żeby mnie na strzępy nie rozerwali-powiedziałam do
lekarza.
-Dobrze zostanę.
Ponownie się roześmiał, a
ja z nim. Po chwili do sali weszła ta banda nierozgarniętych dzieciaków.
-Emily!
-Jak się czujesz?
-Wszystko w porządku?
Przekrzykiwali jeden
drugiego. W końcu „dr House” (bo tak go sobie nazwałam)
zagroził że będą musieli wyjść. Wtedy się uspokoili.
Odpowiedziałam na wszystkie ich pytania. Opowiedzieli co działo się
wtedy kiedy byłam w śpiączce. Strasznie żałowałam że wtedy nie
mogła być z nimi. Po jakiejś godzinie miałam ich już po prostu
dosyć. House wyprosił ich. Wybłagałam tylko żeby został Li.
Zajął z powrotem krzesło.
-Chciałam z tobą
porozmawiać-zaczęłam.
-O czym?
-Nie wiem. O wszystkim.
-To znaczy?
-O Danielle, o tym co
mówiłeś...
-Ach o tym.
-Tak o tym. Więc? Na
początek proszę rewelacje o Danielle Peazer.
-Danielle była
moja dziewczyną-wyraźnie podkreślił BYŁA.
-Jak to była?
-Zerwałem z nią. A jeszcze
takie pytanie...Słyszałaś wszystko co do ciebie mówiłem?
-Nie.
-To szkoda bo byłoby mi
łatwiej. Dobra. Pamiętasz to co w klubie graliśmy w butelkę?
-No tak. I?
-A pamiętasz jakie miałaś
zadanie?
-No tak-odparłam. Na
policzkach rozlała mi się fala gorąca. Praktycznie nigdy się nie
rumienię, a tu takie coś.
-Już wtedy coś do ciebie
poczułem. To wtedy cię pokochałem.
Mowę mi odjęło. On mnie
kocha. Kochał mnie już wtedy.
-Ja cię kochałam już
wcześniej. Wtedy tylko bardziej-już szeptałam. Przysunęłam się
do niego. Chciałam poczuć jego bliskość, smak jego ust. Nasze
wargi dzieliły milimetry i już chciałam się w nich zatopić, ale
zadzwonił jego telefon. „Ale sobie moment wybrałeś!”
krzyczałam w myślach na przeklętego osobnika który dzwonił w tej
chwili do chłopaka. On jednak to zignorował. Przysunął się do
mnie i delikatnie pocałował. Odwzajemniłam to. Jakiś rok temu
kiedy byłam już zagorzałą fanką 1D myślałam tylko o tym żeby
całować któregoś z chłopców. Teraz całowałam nie gwiazdkę w
której-jak mi się zdaje-jestem zakochana tylko osobę którą
kocham i przez którą jestem kochana. Przez ten czas kiedy byłam w
szpitalu Liam praktycznie był przy mnie cały czas...
~perspektywa Victorii
Wszyscy się cieszą z tego
że Ems się obudziła. Ja też, ale ciut mniej. A czemu? Bo
chciałabym zbliżyć się do Lou. Kocham go. Fakt całowaliśmy się,
ale tylko tyle. Ja chcę czegoś więcej (tylko nie myślcie sobie
nie wiadomo czego ;-)). Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę!-krzyknęłam. W
drzwiach pojawił się Louis Tommo Tomlinson.
-Hej.
-Hej-odparłam, a na mojej
twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
-Chciałbym z tobą o czymś
porozmawiać.
-A o czym?
-Kocham cię i to bardzo.
-Ja ciebie też kocham.
-Dlatego chciałbym abyśmy
byli razem.
-A co z mediami?-zapytałam.
Wiem że potrafią ludziom zajść za skórę.
-Nie interesują mnie media
czy gazety. Chcę po prostu być z tobą dla nas i tylko na tym mi
zależy. Więc jak. Mamy szansę?
-No jasne-powiedziałam i
przytuliłam się do chłopaka. Lou podniósł mnie i kręcił wokół
własnej osi. W tym momencie zapomniałam o wszystkim i wszystkich
oprócz Lou. Cieszyłam się jak małe dziecko. Od tego czasu
chodziliśmy wszędzie trzymając się za rączki. Dwa dni później
aż wrzało w internecie i mediach o nas. Nasze zdjęcia itp. Ale nie
to przyprawiło mnie prawie o zawał serca. Jeden artykuł po wyjściu
Emily ze szpitala zamienił nasze życie w piekło...
Cześć pyśki ♥ Jak tam u
was? Cieszycie się ze świąt? Szukanie prezentów macie już za
sobą? Za co cenimy dzień 24.12? Za urodzinki Louisa oczywiście!
Macie też jego zdjątko na dobranoc XD
Jednokierunkowych ;-)
Ms. Payne♥
Kocham to wasze opowiadanie! <3 Szkoda tylko, że skończyłaś akurat w takim momencie. :/ Czekam na następny. ;)
OdpowiedzUsuńBedzie kiedy będzie tu 5 komentów od was ♥
OdpowiedzUsuńSuuuper! szkoda że tak mało komentarzy ;// Ludzie spinajcie tyłki i dodawajcie te komentarze!!!! ;p
OdpowiedzUsuńżyczę weny i powodzenia :**
Świetny! Dawajcie następny.
OdpowiedzUsuńMmM .. Świeetne to . < 3
OdpowiedzUsuńsuper dawajcie kolejny
OdpowiedzUsuńNo... naprawdę super rozdział
OdpowiedzUsuńMarianek