Ilu was paczało :-)

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 21


Na wstępie chciałam powiedzieć że od tego rozdziału potrzeba przynajmniej 5 komentów do następnego. A teraz piszemy :-)
~dalsza perspektywa Katherin
Siedziałam na łóżku i płakałam w poduszkę. „Dlaczego wszystkie rozłąki muszą tak boleć? A może po prostu to ja jestem zbyt słaba?” zadawałam sobie takiego typu pytania przez cały czas. Kiedy do mojego pokoju ktoś wszedł nawet nie zwróciłam na niego uwagi. Miałam wszystkich dosyć.
~perspektywa Harry'ego
Kiedy wszedłem do pokoju Kat totalnie mnie zignorowała. Zresztą nie dziwię się bo płakała.
-Hej. Co się stało?-zapytałem.
-Nie ważne.
-Jednak ważne skoro płaczesz. Powiedz mi proszę.
-No dobra. Kojarzysz Justin'a Biber'a?
-Jasne. Niall za nim przepada.
-No to był mój kumpel. Znałam go jeszcze kiedy nie był sławny. Tak szczerze to go kochałam...
Dobra. To bolało.
-A coś jeszcze do niego czujesz?-zapytałem. Musiałem mieć pewność, że mnie kocha.
-Teraz i owszem. Nienawidzę go.
-Czemu?
-Kiedyś po prostu wyjechał. Bez żadnego choćby „Pa”.
Kat zaczęła płakać jeszcze bardziej. Już rozumiałem jej ból. Przytuliłem ją. Przez dobre 10 min. siedzieliśmy w bezruchu. Szeptałem jej we włosy że to minie. W pewnym momencie spojrzała na mnie, a ja delikatnie ją pocałowałem.
~perspektywa Liam'a

Jestem pod szpitalem...razem z Victorią. Nagle zadzwonił jej telefon.
-Muszę iść. Znowu coś z Kat. Dasz sobie radę?-zapytał kiedy skończyła rozmowę.
-Mamuś jestem już dużym chłopcem dam sobie radę.
-No wiesz...
-Co? Poważnie gadasz jak moja matka.
-Oj tam, oj tam. Lecę.
-To leć.
Cieszyłem się że mogłem pobyć sam z Emily. Udałem się do jej sali. Jak zwykle usiadłem na krześle obok łóżka.

-Emily...-zacząłem. Zawsze do niej mówiłem kiedy byłem z nią sam.-Strasznie cie przepraszam za to co się stało. Nie znoszę nikogo ranić...a szczególnie ludzi na których mi zależy. Bardzo mi na tobie zależy bo cię kocham...
W tym momencie usłyszałem że dziewczyna coś do mnie mówi.
-Ja ciebie też-powiedziała ledwo dosłyszalnym szeptem. Pobiegłem po lekarza. Wszyscy tak jak ja byli w szoku. Obdzwoniłem chłopców i dziewczyny po kolei.

-Emily się obudziła. Przyjedź tu natychmiast.
Powtarzałem co telefon. Wszyscy już po ok. 10 minutach byli w szpitalu. Z sali Ems wyszedł lekarz i oznajmił że dziewczyna jest w świetnym stanie, ale lepiej dmuchać na zimne i tylko jedna ewentualnie dwie osoby mogą do niej wejść. Zdecydowali że ja mam iść sam. Wszedłem do sali i ucieszyłem się widząc Emily uśmiechająca się do mnie.
Jakiś czas wcześniej
~perspektywa Emily

Gdzieś leżałam. Nie mogłam, a raczej nie chciałam nic zrobić. Słyszałam głos Liam'a. Mówił że mnie kocha.
-Liam. Ja cię tez cię kocham-odszepnęłam mu bo tylko na to było mnie w tej chwili stać. Chwile później pojawił się lekarz. Wypytywał mnie jak mam na imię itp. Kiedy wyszedł już mogłam mówić. Usiadłam wygodnie w łóżku i uśmiechnęłam się bo zobaczyłam Liam'a.
-Hej-powiedziałam ciut szerzej się uśmiechając.
-Hej-odparł i usiadł na krześle przy łóżku.-Dobrze się czujesz?
-Tak. Nawet bardzo...A tak właściwie to co się ze mną działo? Bo ostatnie co pamiętam to ból.
-Dłuższy czas leżałaś tutaj. Byłaś w śpiączce.
-Ach-westchnęłam.-A kiedy mnie wypuszczą?
-Już byś chciała do domu.
-No-przyznałam się. Nigdy nie lubiłam szpitali. Kojarzyło mi się to z bólem i cierpieniem. A poza tym te szpitalne łóżka, pokoje. Coś strasznego.

-Jeszcze nie wiem. Ale myślę że za jakiś tydzień?
W tym momencie wszedł lekarz.
-Mamy dobre wieści. Za tydzień będziemy mogli panią wypisać.
-Dziękuję panie doktorze. A czy moi przyjaciele mogą wejść?-zapytałam błagalnie.
-A czuje się pani na siłach żeby spotkać się z tą bandą?-zapytał po czym się roześmiał. Fajnie. Trafił mi się lekarz z poczuciem humoru.
-Dam sobie radę.
-W takim razie niech wejdą.
-Zawołam ich-zaofiarował się Li. Wyszedł z sali.
-Tylko niech pan chwilę ze mną zostanie żeby mnie na strzępy nie rozerwali-powiedziałam do lekarza.

-Dobrze zostanę.
Ponownie się roześmiał, a ja z nim. Po chwili do sali weszła ta banda nierozgarniętych dzieciaków.
-Emily!
-Jak się czujesz?
-Wszystko w porządku?
Przekrzykiwali jeden drugiego. W końcu „dr House” (bo tak go sobie nazwałam) zagroził że będą musieli wyjść. Wtedy się uspokoili. Odpowiedziałam na wszystkie ich pytania. Opowiedzieli co działo się wtedy kiedy byłam w śpiączce. Strasznie żałowałam że wtedy nie mogła być z nimi. Po jakiejś godzinie miałam ich już po prostu dosyć. House wyprosił ich. Wybłagałam tylko żeby został Li. Zajął z powrotem krzesło.

-Chciałam z tobą porozmawiać-zaczęłam.
-O czym?
-Nie wiem. O wszystkim.
-To znaczy?
-O Danielle, o tym co mówiłeś...
-Ach o tym.
-Tak o tym. Więc? Na początek proszę rewelacje o Danielle Peazer.
-Danielle była moja dziewczyną-wyraźnie podkreślił BYŁA.
-Jak to była?
-Zerwałem z nią. A jeszcze takie pytanie...Słyszałaś wszystko co do ciebie mówiłem?
-Nie.
-To szkoda bo byłoby mi łatwiej. Dobra. Pamiętasz to co w klubie graliśmy w butelkę?
-No tak. I?
-A pamiętasz jakie miałaś zadanie?
-No tak-odparłam. Na policzkach rozlała mi się fala gorąca. Praktycznie nigdy się nie rumienię, a tu takie coś.
-Już wtedy coś do ciebie poczułem. To wtedy cię pokochałem.
Mowę mi odjęło. On mnie kocha. Kochał mnie już wtedy.

-Ja cię kochałam już wcześniej. Wtedy tylko bardziej-już szeptałam. Przysunęłam się do niego. Chciałam poczuć jego bliskość, smak jego ust. Nasze wargi dzieliły milimetry i już chciałam się w nich zatopić, ale zadzwonił jego telefon. „Ale sobie moment wybrałeś!” krzyczałam w myślach na przeklętego osobnika który dzwonił w tej chwili do chłopaka. On jednak to zignorował. Przysunął się do mnie i delikatnie pocałował. Odwzajemniłam to. Jakiś rok temu kiedy byłam już zagorzałą fanką 1D myślałam tylko o tym żeby całować któregoś z chłopców. Teraz całowałam nie gwiazdkę w której-jak mi się zdaje-jestem zakochana tylko osobę którą kocham i przez którą jestem kochana. Przez ten czas kiedy byłam w szpitalu Liam praktycznie był przy mnie cały czas...

~perspektywa Victorii
Wszyscy się cieszą z tego że Ems się obudziła. Ja też, ale ciut mniej. A czemu? Bo chciałabym zbliżyć się do Lou. Kocham go. Fakt całowaliśmy się, ale tylko tyle. Ja chcę czegoś więcej (tylko nie myślcie sobie nie wiadomo czego ;-)). Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.

-Proszę!-krzyknęłam. W drzwiach pojawił się Louis Tommo Tomlinson.
-Hej.
-Hej-odparłam, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
-Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać.
-A o czym?
-Kocham cię i to bardzo.
-Ja ciebie też kocham.
-Dlatego chciałbym abyśmy byli razem.
-A co z mediami?-zapytałam. Wiem że potrafią ludziom zajść za skórę.
-Nie interesują mnie media czy gazety. Chcę po prostu być z tobą dla nas i tylko na tym mi zależy. Więc jak. Mamy szansę?
-No jasne-powiedziałam i przytuliłam się do chłopaka. Lou podniósł mnie i kręcił wokół własnej osi. W tym momencie zapomniałam o wszystkim i wszystkich oprócz Lou. Cieszyłam się jak małe dziecko. Od tego czasu chodziliśmy wszędzie trzymając się za rączki. Dwa dni później aż wrzało w internecie i mediach o nas. Nasze zdjęcia itp. Ale nie to przyprawiło mnie prawie o zawał serca. Jeden artykuł po wyjściu Emily ze szpitala zamienił nasze życie w piekło...







Cześć pyśki ♥ Jak tam u was? Cieszycie się ze świąt? Szukanie prezentów macie już za sobą? Za co cenimy dzień 24.12? Za urodzinki Louisa oczywiście! Macie też jego zdjątko na dobranoc XD


Jednokierunkowych ;-)
Ms. Payne♥

7 komentarzy:

  1. Kocham to wasze opowiadanie! <3 Szkoda tylko, że skończyłaś akurat w takim momencie. :/ Czekam na następny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bedzie kiedy będzie tu 5 komentów od was ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuuper! szkoda że tak mało komentarzy ;// Ludzie spinajcie tyłki i dodawajcie te komentarze!!!! ;p
    życzę weny i powodzenia :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny! Dawajcie następny.

    OdpowiedzUsuń
  5. super dawajcie kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. No... naprawdę super rozdział
    Marianek

    OdpowiedzUsuń